PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=35898}
6,8 1 107
ocen
6,8 10 1 1107
Życie Kamila Kuranta
powrót do forum serialu Życie Kamila Kuranta

''Maskarada, człowiek dla człowieka tylko ciężarem'' - te gorzkie słowa matki tytułowego bohatera chyba idealnie oddają nastrój obecny w serialu ''Życie Kamila Kuranta''.
Jest to jak dotychczas druga próba przeniesienia na szklany ekran prozy Zbigniewa Uniłowskiego. O ile ''Wspólny pokój'' w charakterystycznym dla Wojciecha Jerzego Hasa poetycko-egzystencjalnym tonie, tak serial w reżyserii Grzegorza Warchoła mocno naturalistyczny w swojej wymowie. Pierwsza odsłona na podstawie niedokończonej przez pisarza powieści ''Dwadzieścia lat życia'' ukazuje ciężkie warunki w jakich dorasta tytułowy bohater(debiutujący Olaf Lubaszenko). Obojętność, ucieczka w literaturę wydają się pancerzem chłopca przed otaczająca go dookoła biedą i wynikającym z tego upodleniem bliskich. Nie zawsze to się sprawdza. Są sytuacje nie do udźwignięcia, na przykład jak wtedy, gdy matka w celach zarobkowych uczestniczy w towarzyskiej schadzce.
Błysk w oku, poważanie, rezolutny, choć trochę zepsuty Kamil rezerwuje właściwie dla ojca (świetny Jerzy Kamas), wolnego ptaka, oszusta i kombinatora. Ten ''Dygnitarz z kryminału'' jak trafnie określa go babka, niezmordowanie wciela w życie różne ''pomysły'' jak nazywa swoje machlojki.
W drugiej części serialu, za którego kanwę posłużyły wspomniany wcześniej ''Wspólny pokój'' oraz ''Dzień rekruta'' Kurant już jako dorosły mężczyzna próbuje realizować się jako pisarz.
Ten pozornie weselszy okres w życiu, gdzie już sam decyduje o sobie, nie mniej, a może nawet bardziej pesymistyczny. Czuć rozczarowanie życiem i pokoleniowy brak perspektyw. Szansę na przebicie się mają nieliczni. Raczej nie oni, przegrani mieszkańcy zapełnionego lokum z którego co chwila przenosimy się do warszawskich lokali i z powrotem. Tę pesymistyczną diagnozę w bezpośredni, choć zabawny sposób stawia współlokatorom młody medyk Edward Mokucki (Jerzy Bończak). Nawet ci, którym cokolwiek się uda nie mają na za wiele co liczyć. ''We Francji każdy pisarz ma willę pod Paryżem. Jak jest lepszy, to i dwie.'' mówi jeden z drugoplanowych bohaterów. Główny bohater wydaje się być dojrzalszy od reszty towarzystwa. Zmagający się z groźną chorobą, zdaje się bardziej jakby świadom kruchości i ulotności życia.
Sugestywnie osadzająca nas w tamtym okresie muzyka Wojciecha Głucha wzmacnia jeszcze dodatkowo przebijający się z całości smutek i marność. Marność ludzkiego żywota z jej finałem. Groteskowo wręcz obrazuje to scena pogrzebu Anny Kurant, gdy trumna z jej ciałem niczym łajba buja się w dole pełnym wody. Wcześniej, męczoną przez suchoty prawie przez cały czas widzimy leżącą w łóżku. Choroba matki Kamila to rys autobiograficzny, którego twórczość Uniłowskiego jest pełna.
Ten chyba jeden z bardziej przygnębiających obrazów z dwudziestolecia międzywojennego jaki widziałem w swej całej sromocie zawiera w sobie spory ładunek komediowy. Weźmy postać pana Wercmana, partnera matki Kamila. Zabawna, nakreślona lekką kreską, a jednocześnie w całym swym skrócie zawierająca cenne szczegóły dotyczące męskiego gatunku. Czy wspomniany już wcześniej, tragicznie kończący hochsztapler ojciec. Jest w tym wszystkim jakiś fenomen życia, polegający na tym, że smutek i śmiech nie rzadko mają ten sam adres.
Mimo swej mocno pesymistycznej wymowy i rezygnacji na twarzy wcielającego się w dorosłego Kuranta Krzysztofa Pieczyńskiego, nie mamy powodu by nie uczepić się tej refleksji, którą późno, ale jednak uświadamia sobie bohater - ''Muszę pisać o tym, że każda chwila jest ważna. Bo każda chwila jest nie do zastąpienia. I że najważniejsze są sekundy. I że tych sekund nie wolno wypuścić. Że moje życie było taką chwilą piękną''

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones